Witajcie,
dzisiaj mam dla Was recenzję bibułek matujących od Selfie Project. Ich koszt to
ok. 12 zł / 100 szt.
Produkt
dostałam do testów, za co bardzo dziękuję!
Ze strony producenta:
Selfie
Project to kosmetyki stworzone przez specjalistów dla wyjątkowo wymagającej
młodej cery. Seria została stworzona z myślą o nastolatkach – zarówno tych
młodych ludziach, którzy dopiero wkraczają w okres dojrzewania, pełni obaw o
swój nie zawsze korzystnie zmieniający się wygląd, jak i tych, którzy już od
dłuższego czasu zmagają się z niedoskonałościami skóry i chcą im zapobiegać.
Bibułki
matujące #MattMeNow
Selfie
Project to kosmetyki stworzone przez specjalistów dla wyjątkowo wymagającej
młodej cery. Skóra piękniejsza i wizualnie gładsza – w każdej chwili gotowa na
Selfie.
Bibułki
matujące #MattMeNow zapewniają natychmiastowy efekt matowej cery. Wchłaniają
nadmiar sebum i niwelują nieestetyczne błyszczenie. Pozostawiają skórę
odświeżoną i zmatowioną. Nie naruszają makijażu.
Kosmetyki
Selfie Project nie zawierają substancji niekorzystnych dla młodej skóry: parabenów,
SLS i SLES, oleju parafinowego. Wszystkie preparaty przebadano
dermatologicznie.
Sposób użycia:
Przyłóż bibułkę do świecącej się partii twarzy i delikatnie przyciśnij.
Przyłóż bibułkę do świecącej się partii twarzy i delikatnie przyciśnij.
Skład:
Cellulose, C.I. 17200, C.I. 42090, C.I. 16255, C.I. 19140.
Cellulose, C.I. 17200, C.I. 42090, C.I. 16255, C.I. 19140.
Moim zdaniem:
Nastolatką
już nie jestem, jednak dość często sięgam po bibułki matujące. Linia Selfie
Project została stworzona z myślą o młodszych dziewczynach. Wychodzę jednak z
założenia, że bibułki matujące to po prostu bibułki matujące ;) i nie różnią
się od tych, które nie są dedykowane konkretnej kategorii wiekowej.
Bibułki zapakowane są w niewielki kartonik, typowy dla tego typu produktów. Szata graficzna opakowania przypadła mi do gustu.
Produkt
nie posiada zapachu, co nie jest dla mnie wadą, a wręcz przeciwnie. Wychodzę z
założenia, że im mniej składników, tym lepiej.
Bibułki
bardzo dobrze zbierają serum, dzięki czemu skóra pozostaje zmatowiona. Co
więcej nie ścierają nam z twarzy podkładu.
Jeżeli Wasz makijaż musi wytrzymać
cały dzień, a tak jak ja nie lubicie przypudrowywać twarzy w ciągu dnia, to
serdecznie polecam Wam te bibułki matujące. Wierzcie mi, że szczególnie w
ciepłe dni są bardzo pomocne i potrafią uratować nasz makijaż. Swoją drogą, sprawdzą się również przed użyciem pudru. Dzięki nim, nie będziemy mieć na twarzy tzw. ciastka.
Mam w swojej kosmetyczce tego typu bibułki i raczej ich nie używam, sama nie wiem dlaczego...
OdpowiedzUsuńJa często po prostu o nich zapominam, może to dlatego ;)?
UsuńPolubiłam się z nimi ;)
OdpowiedzUsuńJa również :)
UsuńMam bibułki, ale zawsze o nich zapominam :) wsadzę do kosmetyczki i tak leżą :)
OdpowiedzUsuńTeż zdarza mi się o nich zapomnieć ;)
UsuńUwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńZupełnie jak ja ;)
Usuńmiałam kiedyś takie z wibo ale u mnie się nie sprawdziły, użyłam raz, może dwa ale to nie dla mnie bo nie mam tłustek skóry , rzadko ją nawet pudruję
OdpowiedzUsuńOjjj zazdroszczę! :)
UsuńJa używam bibułek z Wibo, ale jak gdzieś spotkam te to chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuń