Witajcie,
dzisiejszym wpisem chciałam wrócić do Encyklopedii zapachów, czyli serii wpisów,
którą zaczęłam dawno temu. Jest to dopiero trzeci post o tej tematyce, ale mam
Wam do zrecenzowania naprawdę dużo pachnideł, dlatego mam nadzieję, że czas
pozwoli mi na bieżąco dodawać tego typu recenzje. Dzisiaj przedstawię Wam wodę
perfumowaną Clinique Happy Heart.
Flakonik
50 ml kupiłam w outlecie Douglas za 137 zł (był przeceniony z 230 zł). Na
stronie producenta ich koszt to 255 zł, a na iperfumy zapłacimy ok. 132 zł.
O Clinique Happy Heart:
Perfumy Happy Heart
Clinique to bogactwo kwiatów i szczypta ciepła. Perfumy są jak pogłębiające
się emocje. W nucie serca znajdziesz hiacynt wodny z dodatkiem mandarynki i
jasnego drewna. Bądź
szczęśliwa!
Zapach został wydany
w 2003.
Skład:
Nuta
głowy:
-
mandarynka, ogórek, liście porzeczki
Nuta
serca:
-
hiacynt wodny, marchew
Nuta
bazowa:
-
drzewo sandałowe, nuty drzewne
Moim zdaniem:
Perfumy
zamknięte są w przezroczystym, szklanym flakonie z różową poświatą. Zapakowane
są dodatkowo w kartonik o tym samym odcieniu z dodatkowym ciemniejszym
gradientem.
Gdy
Happy Heart Clinique zobaczyłam w perfumerii, przypomniały mi się czasy, kiedy
byłam nastolatką. Doskonale pamiętam, kiedy mama podarowała mi niewielki 30 ml
flakonik, którego zapach od razu mi się spodobał. Już wtedy był to dla mnie
niebanalny zapach, który miałam ze sobą przez długi czas. Byłam zachwycona nimi
również z tego względu, że były to chyba moje pierwsze markowe perfumy. Nawet
po wykończeniu flakonu, zostawiłam sobie opakowanie z niewielką ilością płynu i
co jakiś czas po prostu je wąchałam, obiecując sobie, że kiedyś do nich wrócę.
Dorwałam
je po ponad 10 latach… gdy tylko je ujrzałam, bez większego zastanowienia stwierdziłam,
że muszą być moje. Z perfumami mam tak, że praktycznie codziennie psikam się
czymś innym, w zależności od pogody, stroju czy nastroju. Sama się zdziwiłam, kiedy
po otwarciu używałam Clinique Happy Heart dzień w dzień przez prawie 3
tygodnie. Wierzcie mi, że to do mnie naprawdę niepodobne, sięgałam po nie
jednak bez większego zastanowienia. Ich zapach naprawdę ma w sobie to coś!
Opisałabym go jako kwiatowy. Nie jest to jednak taki typowy kwiatek, ponieważ
pięknie rozwija się na ciele. Jest słodki, a za razem orzeźwiający i cytrusowy.
Romantyczny, ale również i zadziorny.
Nie
mogę jednak jednorazowo użyć go zbyt wiele, ponieważ początkowo jego słodycz trochę
przytłacza. Mija to po kilku minutach, ale przecież nie chcemy być chodzącą
perfumerią.
Jeśli
chodzi o trwałość, to opisałabym ją jako dobrą. Na ciele nie utrzymuje się cały
dzień, ale jest wyczuwalny przez kilka ładnych godzin. Na ubraniach jednak (szczególnie
na apaszce) pozostaje sporo dłużej i spokojnie wyczuwam go następnego dnia.
Bardzo
lubię ten zapach i co pewien czas na pewno będę do niego wracać. Moja sympatia wynika
również z faktu, że podoba się także innym osobom z mojego otoczenia i kilka razy
usłyszałam, że mam bardzo ładne perfumy.
A może następnym razem przetestuję inną wersję Clinique Happy?
A może następnym razem przetestuję inną wersję Clinique Happy?
Znacie te perfumy?